Home | Kontakt | Impresum | | Deutsch   




Praca i źródła utrzymania


Okres od zasiedlenia do II. Wojny Światowej

Już od zamierzchłych czasów dostęp do źródeł utrzymania decydował o miejscu osiedlania się ludzi na nowych terenach. Dotyczy to również naszej wsi. Poprzednicy naszych obecnych mieszkańców wybrali sobie to miejsce, bo tu znaleźli możliwość uzyskiwania pożywienia i zbudowania dachu nad głową. Zanim jednak zorganizowane zasiedlanie stało się faktem, pojedyńczy wędrownicy, przedzierając się przez niedostępne puszcze i mokradła, zatrzymywali się tu przejściowo, by wreszcie w połowie XVII wieku zatrzymamać się tu na dłużej.

Jak już w naszym dziale HISTORIA nadmieniliśmy, to piece smolarskie do wyrobu węgla drzewnego i smoły były czynnikiem sprawczym zainicjowania stałego osadnictwa. Obsługa tych pieców wymagała by osiedlić się w ich pobliżu. Stąd też pierwsi osadnicy Kota byli przede wszystkim pracownikami obsługującymi te piece. W miejscu wykarczowanego lasu budowano pierwsze chaty i organizowano przydomowe ogródki, w których uprawiano niezbędne do przeżycia rośliny. W jęzku staropruskim takie chaty nazywano Kötter (tutaj Kot - skąd ta nazwa znaleźć można więcej informacji o nazewnictwie).

Z biegiem lat chałup przybywało, a przydomowe ogródki już nie wystarczały do wyżywienia powiększających się ciągle rodzin. Tak pośród gęstwiny nieprzebranych leśnych zasobów, poprzez dalsze karczowanie drzew powstawały ciągle to nowe połacie terenu, na którym można było uprawiać produkty rolne potrzebne ludziom do przeżycia. To nie żyzne gleby przyciągnęły tu osadników (bo ziemia tu mało urodzajna), ale właśnie puszcza leśna była tym magnesem dla przybywających tu ludzi. I tak pozostało aż do dzisiaj. Przez cały okres istnienia naszej wsi to głównie las i rzeka dawały możliwości zdobywania początkowo pożywienia, a później środków niezbędnych do jego uzyskiwania, że już walorach krajobrazowych terenu nie wspomnę.

Same zasoby lasów w postaci runa leśnego, zwierzyny łownej, ryb z przepływającej tu rzeki i pobliskich jezior przestawały stopniowo wystarczać do wyżywienia rozrastających się domostw. Dlatego też rolnictwo zaczęło odgrywać coraz większą to rolę , by w XIX wieku i ostatnich dziesięcioleciach wieku XX osiągnąć swoje apogeum. Wraz z rozwojem rolnictwa rozwijały się również profesje i zajęcia, które umożliwiały funkcjonowanie zorganizowanej społeczności i przyczniały się do jej rozwoju.


początek strony


W XVII wieku oprócz rolnictwa, myśliwstwa, rzemiosła i zbieractwa runa leśnego jakie znamy do dziasiaj, niebagatelną rolę odgrywało zbieranie, przetwarzanie i sprzedaż jagód jałowca. W mazurskiej mowie jałowiec nazywano wtedy kadykiem. Słowo to wywodzi się od staropruskiego języka Kaddyck [Bibliogr. --> Dr. Max Mayhöffer „Der Kreis Neidenburg. Ein Ostpreußisches Heimatbuch”w dziale Industrie und Handwerk]. Poza tym, że chłopi wykorzystywali jagody jałowca do warzenia piwa na własne potrzeby, to również sprzedawano je w celach zarobkowych. Zapasy piwa przechowywane w dzbanach i beczkach stanowiły wzbogacenie uroczystości rodzinnych i kościelnych. Pędzenie alkoholu, szczególnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII wieku, przybrało takie rozmiary, że ówczesne władze poczuły się zobligowane do interwencji. Należy tu podkreślić, że monopol na produkcję alkoholu mieli wtedy tylko posiadacze ziemscy, szlachta i kościół.

Zbiór jagód jałowca zbiegał się w czasie z wykopkami ziemniaków. Zbieracze jagód wywodzący się głównie z biedniejszych warstw chłopskich, wyposażeni w prześcieradło, wielkie własnoręcznie zrobione sito oraz pałkę drewnianą, udawali się do pobliskich lasów. Zbiór odbywał się w ten sposób, że sito ustawiało się na ziemi w pobliżu krzewu, jeden ze zbieraczy łapiąc za czubek krzaku przyciągał go do ziemi, a drugi uderzał pałką drewnianą w igliwie. Dojrzałe owoce jałowca spadały do sita, a te jeszcze niedojrzałe pozostawały na krzaku. Zawartośc napełnionego sita wysypywano następnie na prześcieradła by je potem w formie tobłka odtransportować na plecach do domu. Tych krzaków jałowca musiało być znacznie więcej niż obecnie, bo dobra zbieraczka dziennie zbierała ok. 20 litrów jagód. W domu jagody czyszczono z igliwia i pozostawiano rozsypane na podłodze aż do czasu odbioru. Po zakończeniu sezonu na zbieranie, we wsi pojawiał się kupiec objazdowy z Nidzicy i odbierał towar. Za jeden Altscheffel (ok. 67 litrów) płacił 1 Skot co było równowarte 2,40 Marki lub 9,60 RM w póżniejszym okresie. Doświadczona zbieraczka potrafiła w ciągu jednego urodzajnego sezonu nazbierać ok 4 do 6 Altscheffel jagód.

Kupiec odwiedzając wioski z okolic, gdzie było dużo krzewów jałowcowych, skupował towar, a następnie po uzbieraniu odpowiedniej ilości (ok 56,5 Altscheffel) transportował go w rejony, gdzie takie jagody nie były dostępne. Zazwyczaj było tak, że towar ten był wcześniej zamawiany. Odbiorcami jagód jałowca byli bogatsi chłopi i właściciele ziemscy, którzy używali ich jako dodatek do pasz dla koni. Jagody te miały posiadać dobre wartości odżywcze i lecznicze (na tarczycę).

Dla potrzeb mieszkańców zatrudnionych przy pracach leśnych i polowych powstały też w Kocie obiekty przemysłowe i rzemieślnicze, które to zaspokajały ich potrzeby w inne dobra materialne czy duchowe. Jednym z pierwszych obiektów przemysłowych Kota był tartak. Z dostępnych źródeł wynika, iż funkcjonował on już na początku XIX wieku [*Bemerkungen über die Gewässer,die Ostseeküste und die Beschaffenheitdes Bodens im Königsreich Preßen J.C. Wutzcke 1829]. Był to tartak, którego źródłem napędu do roku 1938 była energia wody ze zlewiska rzeki Omulew. Od roku 1938 aż do końca wojny trak tego tartaku napędzany był za pomocą maszyny parowej. W roku 1939 wyglądał on tak jak na zdjęciu po lewej.


początek strony


Widoczny w tle budynek mieszkalny to dom właściciela tego tartaku, nauczyciela Lange. Wcześniej jego właścicielem był H. Paulini, brat właściciela młyna z Omulefmühle (Przysowy). Bliższe informacje na temat jego funkcjonowania można znaleźć na stronie czy wiecie, że...





A tu na zdjęciu inne ujęcie tartaku



Podczas gdy zapora na rzece była zamknięta zbiornik wody się napełniał, a podczas pracy tartaku woda była stopniowo spuszczana. Na zdjęciu obok - widok na napełnione rozlewisko. Znajdowało się ono w starym korycie rzeki Omulew, szerokie było na ok 60 m i długie na ok. 600m.



Tartak funkcjonował do końca wojny. Po wojnie został on rozebrany a wszystkie maszyny zdemontowane i wywiezione do Związku Radzieckiego (w.g. informacji autochtonów) w ramach odszkodowań wojennych. Takie „zadośćuczynienie” było zgodne z postanowieniem Konferencji w Poczdamie z roku 1945 z udziałem Stalina, Trumana i Churchilla. Na tej właśnie Konferencji ustalono też prowizoryczne granice Polski, a Warmię i Mazury przekazano Polsce pod „czasową administrację”. Ostateczne uregulowanie granic miało się odbyć w ramach przyszłego Układu Pokojowego. Do takiego Układu nigdy jednak nie doszło, a prawne uregulowanie problemu granic miało miejsce dopiero w roku 1990 w trakcie porozumienia „Dwa plus Cztery” podczas procesu zjednoczenia Niemiec.


We wsi znajdowała się też rzeźnia. Mieściła się ona w małym murowanym domku na posesji obecnego numeru 29. W piwnicy tego budynku znajdowała się chłodnia. Naturalnie w tamtych czasach nie było jeszcze lodówek i zamrażarek, a czynnikiem chłodniczym był zmagazynowany lód zebrany zimą w postaci brył na pobliskich jeziorach. Właścicielem tej rzeźni był Friedrich Tulowitzki. Obok zdjęcie podczas pracy w rzeźni.



początek strony



Czytelnikowi tej informacji nasuwa się zapewne pytanie, po co rzeźnia na wsi, skoro chłopi z zasady sami zajmowałi się ubojem trzody na własne potrzeby? W przypadku Omulefofen rzeźnik oprócz oferowanych usług dla miejscowych chłopów, zajmował się też ubojem i rozbiorem tusz dla potrzeb pobliskiego Obozu Pracy dla młodych „junaków". Był to tzw. RAD (Reichsarbeitdienstlager), który znajdował się w pobliskim Omulewie.

„Junacy” z tego obozu wykonywali prace melioracyjne na łąkach i rzece Omulew. To pracą ich rąk zmieniony został bieg (na ten obecnie istniejący) rzeki Omulew w Kocie. Wcześniej główne koryto rzeki biegło przez tartak (do dziś istnieją jeszcze betonowe resztki zapory), a istniejąca ciągle ale zarastająca powoli, odnoga rzeki wskazuje pierwotny jej bieg. Także „ślepy” dziś kanał w pobliżu wschodniej części jeziora Omulew jest również owocem pracy łopat ówczesnych „junaków”. To właśnie tu miała wypływać rzeka z jeziora by w okolicach obecnego mostu na rzece Omulew połączyć się ze starym korytem rzeki. Prace te ze względu na wojnę nie zostały nigdy dokończone. Obóz RAD-u usytuowany był w pobliżu Ośrodka Omulew, przy drodze Kot-Omulew po jej prawej stronie patrząc w kierunku Omulewa. Jego zewnętrzny wygląd przedstawia zdjęcie po lewej.

We wsi funkcjonowały także inne warsztaty rzemieślnicze, które były podstawowym źródłem utrzymania całych rodzin. Nie zawsze było dla nich tyle pracy, by spokojnie utrzymywać całą rodzinę, dlatego też wszyscy rzemieślnicy posiadali niewielkie pola uprawne, które dodatkowo uprawiali. Także praca w lesie przy pozyskiwaniu drewna była uzupełnieniem dochodów rodziny. Przed rokiem 1939 we wsi czynny był zakład szewski. Jego właścicielem był Merchel Wilhem, a znajdował się on w pobliżu szkoły na działce, która w latach 1961-2018 była miejscem upamiętniającym komunistycznych bohaterów utrwalających Władzę Ludową.

W ówczesnych czasach szewc zajmował się nie tylko naprawą butów, ale także sam je produkował, wykorzystując półprodukt w postaci uformowanych z drewna podeszew. Szewc dorabiał górną część buta wykorzystując do tego stare zniszczone buty skórzane lub odpowiednio mocny materiał. Mazurzy nazywali takie buty korkami lub klumpami. Dostawcą tych drewnianych podeszew był miejscowy kołodziej, który swój warsztat miał usytuoawny po drugiej stronie rzeki przy drodze na Małgę, przedostatni dom po prawej stronie w kierunku Małgi. Obecnie ten dom nie istnieje, a działka jest porośnięta krzewami. Kołodziej ten nazywał się Gotlib Behrendt, a utrzymywał swoją rodzinę ze sprzedaży produkowanych przez siebie kół drewnianych do wozów, sań do zaprzęgów konnych, sanek do transportu ręcznego, beczek dębowych i wspomnianych wyżej surowców do butów drewnianych.


początek strony


Poza tym spełniał on rolę warsztatu naprawczego dla urządzeń gospodarczych stosowanych w gospodarstwach rolnych. Wyrobami z drewna, gdzie wymagana była większa precyzja, zajmował się stolarz, który również w Kocie miał swój warsztat. Warsztat stolarski znajdował się po lewej stronie drogi zaraz za mostem w kierunku Małgi. Dawny warsztat stolarski został pod koniec lat sześćdziesiątych przerobiony na mieszkanie. Właścicielem i jednocześnie głównym stolarzem był Walter Stach. Po wojnie ten zakład stolarski był jeszcze przez kilka lat czynny, a prowadził go brat byłego właściciela Kurt Stach.

Zdjęcie obok przedstawia przedwojennego właściciela na tle warsztatu. Szyld informujący o tym zakładzie wskazuje, iż podstawową działalnością tego zakładu była produkcja trumien. Możliwości przerobowe tego zakładu zaspokajały potrzeby w tym zakresie dla całej okolicy. Poza trumnami produkowane tu były okna, drzwi, a nawet meble kuchenne (stoły, szafy, krzesła)



W niedalekiej odległości od rzeźni, na trójkącie pomiędzy mostem i odnogą drogi na Wały, znajdowała się kuźnia, gdzie wykonywano różne prace ślusarskie jak i kuto konie. Właścicielem kużni był Jochann Mech. Ten kowal współpracował również z miejscowym kołodziejem, o którym wspomnieliśmy wyżej, przy produkcji kół drewnianych i sań.

Na zdjęciu po prawj widać takie sanie i drewniane koło. Zadaniem kowala było założenie elementów metalowych na drewnianym kole, a na płozach sań, zainstalowanie metalowej taśmy zabezpieczająej przed zbyt szybkim wytarciem (zużyciem) płóz drewnianych, a jednocześnie poprawiającej własności poślizgowe sań.




Oprócz rzemiosła wytwarzającego dobra materialne, dla części mieszkańców źródłem dochodów były usługi. We wsi znajdowała się karczma, dwa sklepy z towarami spożywczo-przemysłowymi i jeden z towarami kolonialnymi. Karczma i jeden ze sklepów spożywczo-przemysłowych znajdował się w budynku przedstawionym na zdjęciu obok, a którego właścicielem był August Serafin

Drugi ze sklepów spożywczo-przemysłowych znajdował się po drugiej stronie rzeki w budynku, którego zdjęcie znajduje sie poniżej w artykule opisującym zlewnię mleka funkcjonującą już w okresie powojennym.

Trzeci ze sklepów, ten z artykułami kolonialnymi, znajdował się po lewej stronie drogi prowadzącej od mostu w kierunku Nidzicy. Dzisiaj na tym terenie nie ma już żadnych zabudowań. Właścicielem jego był samotnie mieszkający w Kocie Welskop. Budynek, w którym ten sklep się znajdował, był jednocześnie mieszkaniem właściciela. Był to skromny, niewielki budynek drewniany.

Kilka rodzin utrzymywało się z pracy swoich bliskich zatrudnionych w urzędach państwowych. Były to stanowiska nauczycieli wiejskich, leśniczowie i ich pomocnicy, pracownicy urzędu administracyjnego (Amtsbezirk) w Zimnej Wodzie, Nadleśnictwa Zimna Woda i Ajencji pocztowej w Kocie. Dla pozostałych mieszkańców głównym źródłem utrzymania była praca we własnych gospodarstwach rolnych, praca najemna u właściciela majątku w Omulefmühle lub u bogatszych rolników, a także praca w lesie. W książce p.t. "Die Landegemeinen des Kreises Neidenburg" Max Mayhöfer [Die Landgemeinden des Kreises Neidenburg: Ein Beitr. zur Besiedlung, Bevölkerungsentwicklung u. Wirtschaftsgeschichte vom 14. Jh. bis 1945, Kreisgemeinschaft Neidenburg/Ostpr. e. V., 1969] podaje, że w roku 1939 na całkowitą ilość mieszkańców 518 podział osób pod wzgłędem dochodów wyglądał następująco:
- Samozatrudnieni we własnych gospodarstwach rolnych, rzemiośle i handlu - 79 osób
- Członkowie rodzin samozatrudnionych w gospodarstwie, rzemiośle i handlu - 94 osoby
- Urzędnicy urzędów i lasów pańswowych -38 osoby
- Robotnicy rolni, leśni i rzemiosła -171 osób

Po przejściu frontu przez naszą wieś, a był to styczeń 1945 roku, i ucieczce przed zbliżającym się frontem dużej części byłych mieszkańców naszej wsi, już w marcu 1945 zaczęli do wsi przybywać pierwsi nowi osadnicy. Byli to w przeważającej mierze Polacy mieszkający w powiecie Mława. Od drugiej połowy roku 1945 powoli rozpoczęto organizację administracji polskiej. Pierwszymi urzędnikami w Kocie byli milicjanci, którzy w budynku przedwojennej szkoły utworzyli Posterunek Milicji Obywatelskiej. Na mocy Dekretu z 12 XII 1944 roku o reformie rolnej, do utworzonego w 1945 roku Nadleśnictwa Zimna Woda włączono Lasy Państwowe i niektóre lasy prywatne byłych właścicieli z naszego terenu


początek strony


Okres po II. Wojnie Światowej

Pozyskanie drewna z otaczających wieś lasów było na tym terenie jednym z najważniejszych zadań organizowanego od podstaw Państwa. To właśnie w tym sektorze znaleźli zatrudnienie pozostali we wsi Mazurzy jak i nowi osiedleńcy. Kobiety i mężczyźni przy pomocy sprzętu ręcznego dokonywali wycinki drzew. Zrywka i wywóz z lasu odbywał się z wykorzystaniem siły pociągowej koni. W celu skoordynowania prac transportowych i zapewnienia obsługi wyrębu, Nadleśnictwo Zimna Woda utworzyło specjalnie do tego powołany oddział w Kocie. Było to Państwowe Gospodarstwo Drzewne (w skrócie PAGED). W instytucji tej pracowało kilku pracowników, którzy mieli do dysposycji kilka koni pociągowych i wozów. Konie i sprzęt trafiły tu w ramach Akcji Pomocowej UNRA

Siedzibą PAGED-u początkowo były zabudowania należące do obecnego numeru domu Kot 28 (Leśnictwo Uścianek). Później wraz z rozrostem firmy i konieczności magazynowania zapasów pasz dla koni, do PAGEDU włączono nie istniejące już dzisiaj zabudowania gospodarcze byłej zagrody chłopskiej znajdującej się na końcu wsi po prawej stronie drogi Kot-Dębowiec (za posesją o obecnym numerze Kot1). Pierwszym brygadzistą tej firmy był Wincenty Owsianka, a opiekunem koni Kurzątkowski Jan. Pozyskane w lesie drewno transportowane było furmankami do najbliższej stacji kolejowej w Napiwodzie. Oprócz tej zorganizowanej kolumny transportowej, transportem drewna zajmowali się chłopi z pobliskich terenów, wykorzystując w tym celu własne zaprzęgi konne. Tych zewnętrznych transportowców miejscowi nazywali „wozakami”.



W połowie lat pięćdziesiątych zaprzęgi konne zaczął wypierać sprzęt mechaniczny. Pierwszy zmechanizowany sprzęt składał się z ciągnika URSUS C 45 i przyczepy dłużycowej. Początkowo kierowcy tych ciągników trzymali sprzęt na swoich posesjach. Po prawej zdjęcie przedstawia właśnie jednego z tych kierowców ze swoim ciągnikiem na własnej posesji. Tych zabudowań w tle też już nie zobaczymy, gdyż zostały rozebrane.


Zlewnia mleka

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku produkcja mleka wiejskich gospodarstw rolnych Kota daleko wykraczała poza potrzeby mieszkańców wsi w takich ilościach, że opłacało się zorganizować na miejscu punkt odbioru, nazywany wtedy zlewnią mleka. Mieściła się ona początkowo (koniec lat pięćdziesiątych) w małym budyneczku przy moście (tam gdzie w okresie przedwojennym istniała rzeźnia), a na początku lat sześćdziesiątych w tym budynku ze zdjęcia. W pomieszczeniach za okratowanymi drzwiami i oknem (widoczne na zdjęciu), w okresie przedwojennym znajdował się jeden ze sklepów wiejskich, a na początku lat 60-tych wspomniana wyżej zlewnia mleka.

Skup mleka odbywał się we wczesnych godzinach rannych, bezpośrednio po udoju krów a przed ich wypędzeniem na poligonowe pastwisko. W ówczesnych czasach nie było chłodziarek, więc mleko do dalszej obróbki trzeba było stosunkowo wcześnie odebrać i odtransportować do mleczarni. Skup prowadziła odpłatnie jedna z mieszkanek wsi (było ich w okresie funkcjonowania kilka). Odebrane od rolnika mleko było sprawdzane za pomocą prymitywnych narzędzi, będących na wyposażeniu zlewni, na zawartość tłuszczu w mleku i jego czystość, a następnie przechowywane w bańkach 30 litrowych gotowych do daszego transportu. Wynagrodzenie za dostarczane mleko było uzależnione od zawartości tłuszczu, czystości i ilości w danym okresie obrachunkowym. Mleko pozyskiwane podczas wieczornego udoju, po powrocie krów z pastwiska, wykorzystywane było na potrzeby własne rodzin.


początek strony


Każde gospodarstwo domowe było samowystarczalne w zakresie zaopatrzenia w mleko, masło, śmietanę, twarogi i sery smażone. Samowystarczalność gospodarstw obejmująca zaopatrzenia w mięso, jajka jak również wszystkie produkty roślinne była czymś naturalnym. Wspominam o tym po to, by uzmysłowić młodszym fakt, jak ogromnym przeobrażeniom uległa nasza wieś na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat.


Na początku lat 60-tych utworzono w Kocie stałą bazę transpotrową. Był to Ośrodek Transportu Leśnego (w skrócie OTL). Siedzibą tej firmy wraz z głównymi warsztami naprawczymi był Olsztynek. Kotowski oddział był jedną z brygad rozmieszczonych w promieniu ok. 40 km od Olsztynka. Pierwszym brygadzistą był wspomniany wcześniej Owsianka Wincenty, a kolejnymi brygadzistami tego oddziału byli panowie Franciszek Kiwicki i Mieczysław Głażewski. Park maszynowy, w zależności od okresu czasowego składał się z 6 do 8 pojazdów. Były to wspomniane wcześniej traktory Ursus oraz samochody dłużycowe „Tatra” i „ Praga”. Plac na którym te pojazdy parkowały był ogrodzony i całodobowo nadzorowany. Na terenie bazy znajdowały się drewniane baraki magazynowe na sprzęt techniczny, stacja paliw z dystrybutorem i drewniany barak biurowy (nazywany potocznie” budką”), w którym to „urzędował” brygadzista i pilnujący obiektu na dwie zmiany dozorcy. Obsługę jednego pojazdu transportowego stanowiły zazwyczaj trzy osoby: kierowca, pomocnik kierowcy i ładowacz. Obok na zdjęciu jedna z takich brygad na „swojej" ciężarówce „Praga”


Taka obsada była wówczas niezbędna ze względu na brak w wyposażeniu urządzeń technicznych umożliwiających załadunek drewna na przyczepę. Uwzględniając obsługę pojazdów, stróżów i kierownictwo, kotowski oddział OTL-u dawał stałe zatrudnienie dla ok. 25 osób. Jak na naszą małą wieś był to liczący się pracodawca. Większość pracowników pochodziła z Kota, ale byli też pracownicy dojeżdżający z pobliskich wsi. Przeglądy i naprawy pojazdów odbywały się w bazie głównej OTL-u w Olsztynku. Bazę w Kocie zlikwidowamo w roku 1986 w ramach przeobrażania gospodarki planowanej na wolnorynkową. Obok widok na bazę Ośrodka Transportu Leśnego Olsztynek, Oddz. w Kocie

Innym istotnym podmiotem dającym zatrudnienie mieszkańcom Kota była "Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska" z Jedwabna, która w końcówce lat 40-tych i na początku lat 50-tych usadowiła tu Kółko Rolnicze. Jego siedzibą były niektóre pomieszczenia budynku drewnianego po dawnej karczmie (obok obecnego sklepu). Pomieszczenia magazynowe znajdowały się w istniejącej wówczas stodole, a ta usytuowana była w miejscu obecnych wiat na placu zabaw. W pomieszczeniach magazynowych stodoły przechowywano sprzęt do uprawy i obsługi rolnej (pługi, brony, kultywatory, sieczkarnie). Sprzęt ten udostępniany był rolnikom indywidualnym wsi według ustalonego harmonogramu. W sali należącej kiedyś do karczny a później będącej świetlicą wiejską, w okresie ostatnich lat czterdziestych i na początku lat pięćdziesiątych składowano zboże, które w ramach obowiązkowych dostaw dostarczali miejscowi chłopi.

W Gminnej Spółdzielni zatrudnionych było kilka osób, między innymi Gminny Delegat Skupu, którego zadaniem było dokonywanie spisu inwentarza i produktów rolnych na terenie całej Gminy.

W dziale dotyczącym administracji podany jest wykaz wszystkich wsi należących do Gminy Wały z siedzibą w Kocie.


początek strony


Innym obiektem przemysłowym umiejscowionym w Kocie przez Gminną Spółdzielnię Samopomoc Chłopską w Jedwabnie był Zakład Produkcji Wyrobów z Polietylenu. Zakład ten umiejscowiono w budynku dawnej szkoły podstawowej, gdy obiekt ten był własnością Gminy Jedwabno. Po zakończeniu działalności edukacyjnej obiekt ten był wykorzystywany częściowo do potrzeb mieszkalnictwa. W roku 1981 otworzono tu wymienioną wcześniej fabrykę korków, bo tak potocznie ten zakład nazywano.

Nazwa ta pochodziła od produkowanych wyrobów, były to mianowicie plastikowe korki do butelek. Praktycznie cała produkcja pokrywała zapotrzebowanie Fabryki Octu w Olsztynku. Na etacie firmy zatrudnione były pracownice obsługujące maszyny produkcyjne, konserwator i kierownik. Praca odbywała się w systemie 2-zmianowym. Tak więc przez kilka lat znalazło tu zatrudnienie ok 10 osób. Zakład zamknął swoje powoje w roku 1986, gdy kryzys dotknął już prawie całą gospodarkę i produkcja korków już się nie opłacała. Po zamknięciu zakładu produkującego korki budynek szkolny został sprzedany osobie prywatnej.

Jedynie otaczające naszą wieś lasy były zawsze niezastąpionym źródłem dochodów. I tak jest do dzisiaj. Co prawda mechanizacja prac związanych z pozyskiwaniem drewna wymaga dziś zdecydowawnie mniej pracowników, to jednak ciągle potrzebni są leśniczowie, podleśniczowie, pracownicy nadleśnictwa i ci obsługujący skomplikowany sprzęt do wyrębu i obróbki drzew. Niezbędne są ciągle jeszcze prace wymagające pracy ludzkich rąk. To ciągle jeszcze las stanowi główne źródło dochodów tutejszych mieszkańców.

Większośc rodzin posiada własne samachody osobowe, a więc djazdy do pracy u odleglejszych pracodawców nie stanowi większego problemu, dlatego też część naszych mieszkańców znajduje zatrudnienie poza naszą wsią. Rolnictwo wymarło we wsi całkowicie. Nie ma już nikogo we wsi, kto utrzymywałby się z pracy na roli. Wieś się starzeje i wyludnia.

Istniejące od kilkudziesięciu lat do dziś zagrody wiejskie zachowują potomkowie byłych właścicieli do swoich potrzeb wypoczynkowych. Nieliczni zbywają je, a nowi nabywcy też przystosowują je do celów rekreacyjnych. Obecnie ok 25% dawnych zagród wiejskich pełni funkcje jedynie turystyczne. Powoli zmienia się charakter wsi na wieś typowo turystyczną. Na przestrzeni ostatnich 30 lat przybyło też we wsi kilkanaście budynków o charakterze rekreacyjnym. Te nowe domy służą głównie ich właścicielom dla potrzeb wypoczynkowych. Taka turystyka jednak ma niewielki wpływ na tworzenie nowych źródeł dochodu dla stałych mieszkańców wsi.


[Oprac. Bernard Mack]



początek strony