Home | Kontakt | Impresum | | Deutsch   



Paul Pukropp: „Erinnerungen an ein ausgelöschtes Dorf” („Wspomnienia o wsi, która zniknęła z mapy”)
Gelsenkirchen : P. Pukrop, 1980


Połów ryb
fragment tekstu ze str. ??? [tłumaczenie z jęz. niem. B. Mack]

[...] Mieszkańcy okolic rzeki Omulew według obowiązującego prawa "Fischereirecht" mogli bez przeszkód łowić w niej ryby. Najczęściej spotykanymi gatunkami ryb były szczupaki, okonie, płotki, liny i cierniki. W okresie letnim pojawiały się gromadnie klenie i uklejki. Szczególnie podczas burzowych nocy można też było spotkać węgorza. W okresie wczesno-wiosennym przemieszczały się one z biegiem rzeki na tarło, by jesienią powracać do swoich miejsc.

Do łowienia ryb używano kłomi ale również sieci ciągnionych i kaszorka. Jesienią i wiosną na połów ryb stosowana była inna metoda polegająca na tym, że na środku łódki rybackiej układano kilka desek a na nich z prostokątnego skrawka darniny tworzono zabezpieczenie desek. Darnina ta miała służyć za podłoże do mini ogniska. Palące się ognisko na łódce stanowiło źródło światła do nocnej obserwacji ryb w wodzie. Przy bezwietrznej pogodzie łódka pędzona nurtem rzeki poruszała się bezszelestnie i można było śledzić ryby poszukującyce pożywienia, tak, że ich połów był ułatwiony.

Teraz opowiem zabawną historyjkę związaną z wydarzeniem dotyczącym pewnej wyprawy na ryby.

Otto i August, dwóch młodzików ze wsi zdecydowało się na taki połów ryb. Poczynione zostały odpowiednie przygotowania. Trzeba było starannie wysuszyć drewno na ogień. Najczęściej to suszenie odbywało się w piekarniku w celu podwyższenia zdolności drewna do palenia ogniska. Łódź wyposażona w czterokątny wycinek darni stała już gotowa do startu. Noc była bezwietrzna, gwiazdy świeciły na firmamencie. Ognisko zostało rozpalone i łódź bezszelestnie posuwała się po powierzchni rzeki. Z dala słyszalne były odgłosy hu, hu, hu, hu puchającej sowy. Każdy zakątek rzeki był oświetlony, a ryby wytropione, więc połów mógł się rozpocząć. Ci dwaj młodzieńcy wybrali się, możnaby powiedzieć, do paszczy lwa, gdyż dotarli aż do młyna na Przysowie (Dębowca). Młynarz, który późnym wieczorem kończył pracę w młynie, znany z pogodnego usposobienia i skorości do żartów, zobaczywszy poruszający się ogień na rzece postanowił chłopcom zrobić psikusa. Posmarował sobie twarz sadzami, otulił się białym prześcierdłem, wziął wiadro pełne wody i skrył się za drzewem rosnącym bezpośrednio nad rzeką. Zapewne melacholijny szum wody przepływającej przez młyn, był powodem, że chłopcy ci nie spostrzegli, iż ktoś na nich czycha. Nagle z odległości ok. 2 metrów chlusnęła woda na palące się ognisko na łódce. Woda raptownie zgasiła ogień, a nad łódką uniósł się słup pary wodnej. Zrobiło się całkiem ciemno. Chłopcy spostrzegli tylko zarysy postaci, która oddalała się w kierunku młyna. W tym momencie Otto przypomniał sobie znany cytat spod Waterloo i przeklął „O k….wa – chciałbym by nastała noc lub też przyszliby Prusacy”. Dalszy połów naturalnie musiał się na tym zakończyć.

początek strony